Piotr Borlik
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka
Poleca Kasia Sosnowicz
To już jest koniec. Nie ma już nic…
Spokojnie! Coś na pewno będzie, bo jak znam Borlika, długo na miejscu nie usiedzi i przypuszczam, że niebawem zaskoczy nas kolejną powieścią. Prawdą jest jednak, że „Białe kłamstwa” to już ostatni tom kryminalnych przygód komisarz Agaty Stec i jej zwichrowanego braciszka. Aż łza się w oku kręci.
Po dramatycznych wydarzeniach w Czarnowie i tajemniczej śmierci biznesmena Jacka Biernata komisarz Agata Stec nie może się pozbierać. Wciąż próbuje dociec, kto kryje się za makabrycznymi zbrodniami i jakie plany tak naprawdę ma jej brat – ekscentryczny psychoterapeuta Artur Kamiński. Gdy niespodziewanie sama zostaje postawiona w stan oskarżenia i trafia do aresztu, dociera do niej, że żarty się skończyły. Musi zawalczyć nie tylko o prawdę, lecz także o siebie. Dokąd zaprowadzi ją prywatne śledztwo? Czy udźwignie ciężar tajemnic, które wyrastają wokół niej jak grzyby po deszczu?
Są autorzy, których powieści biorę w ciemno. Poukładani, trzeźwo myślący, dbający o detale, a nade wszystko szlifujący swój warsztat literacki tak intensywnie, że aż iskry lecą. Z całą pewnością należy do nich Piotr Borlik – pisarz, o którym jeszcze półtora roku temu słyszeli jedynie miłośnicy grozy, a który od tego czasu wydał aż trzy książki i przez wielu uznawany jest za jednego z najbardziej utalentowanych polskich „kryminalistów”. Cieszę się ogromnie, że wysiłek Borlika został doceniony przez czytelników i z niemałą satysfakcją radośnie wykrzykuję: „A nie mówiłam?”.
„Białe kłamstwa” z wielkim rozmachem zamykają przerażającą historię morderstw, które zapoczątkowała zbrodnia w palmiarni parku Oliwskiego (tom 1 − „Boska proporcja”). Wszystkie kluczowe dla fabuły elementy wreszcie wskakują na swoje miejsce, tworząc spójną, choć totalnie zaskakującą (in plus, rzecz jasna) całość. Całość, w której oprócz ciekawego i logicznie poprowadzonego wątku kryminalnego sporo jest psychologii, czyli grzebania w ludzkim umyśle, rozkładania na czynniki pierwsze relacji międzyludzkich i manipulacji do kwadratu (w „Białych kłamstwach” zdecydowanie czuje się je najmocniej). W tej ostatniej wciąż prym wiedzie brat komisarz Stec, psychoterapeuta Artur Kamiński, który i w tej części wywołuje w czytelniku bardzo skrajne emocje – od całkowitej fascynacji (bo to naprawdę pierońsko inteligentny i nietuzinkowy facet!) po obrzydzenie (jak można tak nieetycznie, perfidnie postępować i jeszcze się z tego cieszyć?). Ale – jak pokazuje życie – nie tylko on potrafi igrać z ludzką psychiką. Rękawicę podejmuje także Agata i postanawia go przechytrzyć. Jak myślicie, uda się jej? Czy jest szansa, że uczeń przerośnie mistrza? W końcu są rodzeństwem, więc pewne skłonności mają w genach? Zazdroszczę, że finał tej historii jest jeszcze przed Wami. Borlik nieźle musiał się nagłówkować, by tak spektakularnie połączyć wszystkie nitki, a przy okazji nie przedobrzyć i nie odebrać tej historii wiarygodności. Chapeau bas, drogi Autorze!
Trzeci tom ze Stec i Kamińskim to kolejny dowód na to, że Piotr ma ogromny talent – do wymyślania intryg kryminalnych, rzucania czytelnikom fałszywych tropów, kreacji bohaterów, psychologicznej rozkminki oraz – co mnie niezwykle cieszy – budowania zdań, które czyta się lekko i rytmicznie. Jego powieści to historie nie powierzchowne, ale dogłębnie analizujące wszystkie aspekty zbrodni, próbujące znaleźć odpowiedź na fundamentalne pytania: skąd bierze się zło i jak daleko sięgają jego brudne łapska. Jak pokazują „Białe kłamstwa”, to również pisarz bardzo wrażliwy, potrafiący z konsekwencją, ale i delikatnością poruszać się po trudnych tematach.
Jeśli pokochaliście poprzednie tomy tej arcywciągającej opowieści, i tym razem będziecie usatysfakcjonowani. Uprzedzam jednak, że ta część zdecydowanie różni się od poprzednich – co dobrze świadczy o autorze, bo oznacza, że nie powiela schematów, tylko wciąż szuka nowych rozwiązań. Niezmiennie pozostaję w zachwycie. I nadal wielbię Artura Kamińskiego. 😉
Czytajcie Borlika!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Autorowi i wydawnictwu Prószyński i S-ka.