Charlie Mackesy
Tłumaczenie: Magdalena Słysz
Wydawnictwo: Albatros
Poleca Kasia Sosnowicz
Przeczytanie tej książki zajmuje niecałe piętnaście minut, ale na rozważaniu jej treści mogą upłynąć lata. To druga po „Małym Księciu” tak ważna pozycja w mojej biblioteczce.
– Co robimy, kiedy nasze serca cierpią? – spytał chłopiec.
– Otulamy je w przyjaźń, dzielimy łzy i wspólny czas, aż obudzą się na nowo, znowu radosne.
Na pierwszy rzut oka różni nas wiele: kolor skóry, charakter, uroda, orientacja seksualna. Każdy z nas jednak potrzebuje poczucia, że nie jest na świecie całkiem sam. Że gdy przyjdą te trudniejsze chwile, znajdzie się choćby jedna osoba, która wyciągnie rękę i bezinteresownie poprowadzi nas w dobrą stronę.

Czterej zupełnie różni przyjaciele i jedna wspólna wędrówka pełna mądrych, podnoszących na duchu słów i gestów. „Chłopiec, kret, lis i koń” to wspaniała metaforyczna opowieść o sile, dobru, wzajemnym zrozumieniu i wsparciu – jakże aktualna teraz, gdy nasze pokolenie zostało wystawione na ciężką próbę. Historia w sam raz dla dorastających czytelników (uwrażliwia na świat i drugiego człowieka), ale i tych już dojrzałych (przypomina, o co tak naprawdę w życiu chodzi). Urzekająca w swej prostocie, poruszająca szare komórki, chwytająca za serce.
Charlie Mackesy za pomocą niby oczywistych, ale jakże wymownych zdań oraz ilustracji niesie przesłanie. Dla każdego będzie ono inne – w zależności od tego, w jakim momencie życia się znajduje. Do mnie ta książeczka trafiła, gdy było naprawdę niefajnie. Wysłała mi ją osoba, od której – mimo że znamy się tylko wirtualnie – dostałam już tyle ciepła i wsparcia, że nie spłacę tego długu przez lata. Anuś, dziękuję!
„Chłopiec, kret, lis i koń” to pozycja, którą każdy powinien mieć na swojej półce. Czytajcie, zachwycajcie się, podawajcie dalej. I bądźcie uważni na drugiego człowieka. To tak niewiele przecież, a jak wiele znaczy.