Valérie Perrin
Tłumaczenie: Joanna Prądzyńska
Wydawnictwo Albatros 2025
Na początku wcale nie było aż tak kolorowo – historia tytułowej Colette wydawała mi się dość zwyczajnie napisana i tylko wątek jej dwukrotnej śmierci na tyle mnie ciekawił, że postanowiłam czytać dalej. A potem, sama nie wiem kiedy, ta zakręcona historia tak mnie wessała, że stała się nieodkładalna. Po skończonej lekturze z ulgą przyznaję, że i tym razem Valérie Perrin nie zawiodła. Jestem zachwycona!
Cisza nigdy nie jest zbawienna. Cisza może zabić.
Colette odeszła do domu Pana. To dla Agnès – popularnej reżyserki – wiadomość nie tyle smutna, co szokująca, ponieważ jej ciotka od dobrych trzech lat spoczywa na burgundzkim cmentarzu. Czy faktycznie zaszła pomyłka? Wtedy czy teraz?

W historii stworzonej przez Perrin nie brakuje zwrotów akcji rodem z najlepszego kryminału, ale jest też mnóstwo ciepła, wzruszeń i trudnych emocji. Te ostatnie stały się już znakiem rozpoznawczym francuskiej pisarki – równie intensywnie co w „Colette” wypełniały karty jej poprzednich powieści („Życie Violette”, „Cudowne lata”, „Zapomniane niedziele”). Co trzeba docenić, każda z tych historii jest na swój sposób wyjątkowa, zupełnie inna od poprzedniczki, a to u pisarzy bardzo cenię.
„Colette” to powieść poruszająca wiele przeróżnych aspektów ludzkiej egzystencji. Jest o wielkiej miłości, ale też o zdradzie. O przyjaźni i bezgranicznym oddaniu drugiej osobie, jak również o zniewoleniu i życiu w ciągłym strachu. O ucieczkach i powrotach, o wielkich talentach i niemocy twórczej, o śmierci i życiu po życiu.
Perrin mocno plącze losy bohaterów, wypełnia je tajemnicą i mrokiem, zaskakuje w najmniej spodziewanych momentach. Im dalej w głąb lektury, tym robi się ciekawiej i coraz bardziej zachwycająco.
To jedna z lepszych powieści przeczytanych przeze mnie w tym roku.
*Egzemplarz we współpracy z Wydawnictwem Albatros