Jacek Ostrowski
Wydawnictwo: Skarpa Warszawska
Poleca Kasia Sosnowicz
Powieść pod patronatem SieCzyta
Gdy na kryminalną scenę wkracza Zuza Lewandowska, trzęsą się ściany, a złoczyńcy kryją się po kątach. Bo ta charakterna do bólu, nieustępliwa i pyskata pani mecenas jak nikt inny potrafi wymierzyć sprawiedliwość.
Tym razem Lewandowska boksuje się z dwiema sprawami: brutalnym zabójstwem młodej kobiety oraz okrutnym okaleczaniem mieszkańców Płocka. Czy oba zdarzenia mogą się ze sobą wiązać? Czy mają z nimi coś wspólnego tajemnicze przesyłki, które dostaje pani mecenas? Tak jak w poprzednim tomie („Paragraf 148”) Zuza bije na głowę nieudolną milicję i udowadnia, że do rozwiązywania zagadek kryminalnych ma wyjątkowego nosa.
Bardzo przyjemnie czytało się „Czarnego wdowca”, zresztą tak jak poprzednie powieści Jacka Ostrowskiego. To pisarz, który ma talent nie tylko do budowania napięcia, lecz także wciągania czytelnika w różnorakie gierki słowne, od których co rusz uśmiech pojawia się na twarzy. I tym razem Ostrowski przenosi nas do Płocka, w siermiężne lata 70., gdy w wędlinie więcej było papieru toaletowego niż mięsa. Już na pierwszy rzut oka widać, że w tamtych czasach czuje się wyśmienicie, co zresztą sam przyznaje. Bardzo dba o szczegóły i odpowiedni klimat, dzięki czemu i my przenosimy się tam z prawdziwą przyjemnością i bez obaw, że coś w tej opowieści mogłoby się nie zgadzać. To świetna lekcja historii dla młodych czytelników, którzy PRL znają tylko z opowieści – u Ostrowskiego mogą go poczuć, posmakować, choć w ułamku doświadczyć na własnej skórze.
Sprawy kryminalne, z którymi mamy tu do czynienia, w dużej mierze oparto na faktach – tym bardziej są przerażające! Wrażliwsi czytelnicy mogą w niektórych momentach poczuć się nieswojo, ci lepiej zahartowani będą mieli sporą frajdę ze śledzenia poczynań tajemniczych sprawców, odkrywania motywów oraz tożsamości. Na szczęście dość ostre opisy Ostrowski złamał typowym dla siebie humorem, który nieco rozładowuje napięcie i pozwala na swobodne złapanie oddechu. Co trzeba podkreślić, jest on idealnie wyważony, nie zmienia nagle powieści w komedię, a co najważniejsze − nie odbiera szacunku ofiarom ani nie bagatelizuje problemów, które się z tymi dwiema sprawami łączą. Przy okazji kryminalnej intrygi Ostrowski zwraca uwagę na wiele istotnych kwestii: życia z dręczącymi wyrzutami sumienia, chęci zemsty przesłaniającej wszystko, sprawiedliwości, która prędzej czy później dosięgnie winnych. Bohaterowie mierzą się z bolączkami codzienności, walczą z samotnością i szukają pocieszenia w nałogach, zderzają ideały z brutalną rzeczywistością, a czasem po prostu próbują być szczęśliwi na swój własny sposób. I przez to chyba są czytelnikowi tak bardzo bliscy.
Pisząc o „Czarnym wdowcu” nie sposób nie wspomnieć o oryginalnym duecie stworzonym na potrzeby serii – mecenas Zuzie Lewandowskiej i jej rozwrzeszczanej papudze o imieniu Zgaga (wymyślonym przez laureata konkursu zorganizowanego przez wydawcę). Jeśli wydawało Wam się, że w „Paragrafie” osiągnęły szczyt swoich możliwości, to jesteście w wielkim błędzie. We „Wdowcu” są jeszcze bardziej pyskate, jeszcze bardziej zdeterminowane i bezwzględne dla tych, którzy im podpadną. Klną siarczyście (zwłaszcza ptaszysko), nie żałują sobie przyjemności (tu prym wiedzie Zuza) i dzielnie walczą z systemem, który rzuca im kłody pod nogi. Lewandowska z politowaniem patrzy na wyczyny milicji, zwłaszcza kapitana Mariańskiego, którego profesjonalizm jest tak samo komiczny jak jego radosna twórczość pod postacią notatek służbowych. I tym razem Zuza uciera mu nosa i pierwsza rozwiązuje kryminalną zagadkę. Co więcej, trafia na trop, który Ostrowski pociągnie w kolejnej części serii z papugą, czyli „Sakrofagu” (podobno już kończy się pisać).
Jeśli szukacie dobrej kryminalnej rozrywki, a przy okazji marzycie o podróży w czasie, sięgnijcie po „Czarnego wdowca”. Mnie ta lektura porwała i z niecierpliwością czekam na ciąg dalszy.
Ocena: 9/10
Za egzemplarz serdecznie dziękuję Autorowi oraz wydawnictwu Skarpa Warszawska.