Czterdzieści dusz

Piotr Borlik
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka

Czy to faktycznie najbardziej kontrowersyjna powieść Piotra Borlika? Czy jest ryzyko, że podczas lektury będziecie się krzywić z niesmakiem?

W okrytym złą sławą klasztorze woźny znajduje brutalnie okaleczone zwłoki ojca dyrektora. Choć dowody ewidentnie wskazują na morderstwo, kuria próbuje – delikatnie mówiąc – zatuszować sprawę. Do śledztwa zostaje przydzielona świeżo awansowana podkomisarz Sara Bednarek, której przyjdzie się zmierzyć nie tylko z podłymi kłamstwami przedstawicieli Kościoła, lecz także z pokutującymi za murami klasztoru duchownymi o bardzo nieciekawej przeszłości. To będzie jazda bez trzymanki. 

Z zaciekawieniem obserwuję, jak jeden z najsympatyczniejszych polskich „kryminalistów” z każdą kolejną powieścią coraz bardziej się rozwija, ale też zaskakuje. Cieszę się, że w przypadku „Czterdziestu dusz” nie bał się dotknąć tematu, wokół którego w ostatnich latach jest bardzo gorąco, a mianowicie – zamiatania pod dywan przez Kościół katolicki wielu bardzo dramatycznych problemów (i wcale nie chodzi tu jedynie o pedofilię). Co więcej, moim zdaniem zrobił to bez nadmiernych emocji czy jednoznacznego wydawania osądów. Rzecz jasna, aby dokładnie zobrazować to, co może się dziać za klasztornymi murami, musiał w pewnych momentach posłużyć się mocnymi scenami czy soczystymi dialogami. Jeśli ktoś czytając tę powieść, która – nie zapominajmy – jest fikcją literacką, poczuje się zniesmaczony i zbulwersowany, niech sięgnie po literaturę faktu, choćby reportaż „Czy Bóg wybaczy siostrze Bernadetcie” Justyny Kopińskiej czy „27 śmierci Toby’ego Obeda” Joanny Gierak-Onoszko. Zapewniam, że rzeczywistość jest o wiele smutniejsza i brutalniejsza.

Zło towarzyszy ludzkości od zawsze i staje się udziałem nie tylko księży czy zakonników. Zakrada się do pokojów nauczycielskich, gabinetów znanych prawników, domów dziecka, a także domów rodzinnych. Oczywiście to wyrządzane przez KK jest o tyle dotkliwsze, że z premedytacją tuszowane i w większości przypadków niestety bezkarne. Atmosferę skandalu podsyca fakt, że wypływa ono ze środowiska uzurpującego sobie prawo do moralnego oceniania innych. 

Borlik próbuje dociec, dlaczego zło czyni tak wiele zła zwłaszcza rękami ludzi powołanych przez Boga do niesienia dobra. I wbrew pozorom, jako zdeklarowany niewierzący, jest w tej kwestii wyjątkowo wyrozumiały. Moim zdaniem udało mu się zachować literacki dystans, spojrzeć na sytuację trzeźwo, choć bez wątpienia opisane przez niego fikcyjne zdarzenia wywołują obrzydzenie – tym bardziej gdy uświadomimy sobie, że mogą być nie tylko wytworem wyobraźni autora.

„Czterdzieści dusz” tworzy plejada bardzo ciekawych z psychologicznego punktu widzenia postaci. Uwagę przyciągają zwłaszcza woźny Kita, mecenas Żarski czy wreszcie zmuszona do walki ze złem podkomisarz Bednarek (nie bez powodu obdarzona imieniem pochodzenia hebrajskiego). Prawdą jest, że tej historii bliżej do Borlikowej trylogii z Agatą Stec niźli do pozostałych. Może nie jest to najlepsza powieść gdańskiego pisarza, ale z pewnością warta uwagi (i to nawet bardzo!) – nie tylko ze względu na temat, lecz także wykorzystaną w fabule symbolikę. 

Jak zwykle było wciągająco i z pazurem.
Czytajcie Borlika! 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *