Magdalena Majcher
Wydawnictwo W.A.B. 2024
Deadline’y to dla wielu z nas chleb powszedni. Tykają niczym wielki zabytkowy zegar. Bywa, że wywołują przyjemną ekscytację, częściej jednak niepokój promieniujący do każdej komórki ciała. Zupełnie jak najnowsza powieść Magdaleny Majcher.
Thriller psychologiczny o kulisach rynku wydawniczego – tak na okładce reklamowany jest „Deadline”, ale w moim odczuciu to wcale nie jest clou tej historii. Owszem, bohaterką jest popularna pisarka, która wpuszcza nas do swojego świata, czyli nie tylko procesu twórczego, lecz także relacji z wydawcą czy rywalizacji z kolegami po piórze, ale ten wątek ginie w tle i akurat ja odczuwałam w tej kwestii niedosyt. Pamiętajmy jednak, że jestem spaczona zawodowo – pracuję w różnych wydawnictwach od 20 lat, więc prawdopodobnie niewiele rzeczy związanych z tą branżą jest mnie w stanie zaintrygować i zaskoczyć. Jestem jednak pewna, że dla osób postronnych ten wątek okaże się bardzo ciekawy i wystarczający.
„Deadline” to z pewnością emocjonujący thriller. Majcher świetnie buduje napięcie i usypia czytelniczą czujność. Zakończenie okazuje się nad wyraz zaskakujące! I choć podczas lektury po głowie chodziły mi różne teorie, nie przewidziałam, że sprawy przybiorą akurat taki obrót. Z tego, co czytam w sieci, nie jestem jedyna.
Majcher stworzyła wciągającą opowieść o pewnym rodzaju lęku, który nie pozwala nam (a przynajmniej niektórym) normalnie funkcjonować. I w tym miejscu należy właściwie zakończyć wszelkie rozważania, bo ze względu na charakter głównego wątku bardzo łatwo o spojler. Czy o traumie, z którą mierzy się pisząca pod pseudonimem pisarka, można w ogóle zapomnieć? Czy pomoże jej w tym nowo zatrudniona asystentka?
Przeczytajcie koniecznie!
*Egzemplarz we współpracy z Wydawnictwem W.A.B.