Lucinda Riley
Tłumaczenie: Jan Kabat
Wydawnictwo: Albatros
Poleca: Kasia Sosnowicz
Przyjemna i niezobowiązująca – taka jest właśnie najnowsza powieść Lucindy Riley. Jeśli w nowy czytelniczy rok chcecie wejść lekkim, ale też trochę melancholijnym krokiem, ta książka nada się do tego idealnie.
Po latach rozłąki, tuż przed Bożym Narodzeniem 1985 roku, dojrzała Greta powraca do posiadłości Marchmont Hall. To właśnie tu jako młoda kobieta, dzięki pomocy bliskiego przyjaciela Davida, skryła się przed światem i nieszczęśliwą miłością. W Marchmont przeżyła mnóstwo pięknych, jak również tragicznych chwil. Niestety, nie potrafi sobie ich przypomnieć, ponieważ na skutek wypadku straciła pamięć. Czy powrót do urokliwej, ale i trochę przytłaczającej posiadłości przyjaciela pomoże jej odzyskać wspomnienia? Czy zdoła udźwignąć to, czego się dowie o sobie i najbliższych?
Jak już zapewne zdążyliście się zorientować, nieczęsto sięgam po tego typu powieści. Tym razem jednak postanowiłam zrobić wyjątek, bo po pierwsze – o autorce słyszałam same pozytywy, po drugie – urzekła mnie okładka i opis fabuły, po trzecie w końcu – miałam chwilowy przesyt kryminalnych historii. Czy Riley mnie zawiodła? Absolutnie nie, ale też, przyznaję uczciwie, nie oczarowała mnie jakoś nadzwyczajnie. Być może kolejna powieść albo seria „Siedem sióstr”, której jeszcze nie czytałam, powalą mnie na kolana.
„Drzewo anioła” to sprawnie napisana, wciągająca historia trzech pokoleń kobiet – matki, córki i wnuczki – które los wyjątkowo dotkliwie doświadczył. Znajdziecie tu całą paletę ludzkich nieszczęść, z tragiczną miłością, trudnym macierzyństwem i mrocznymi rodzinnymi tajemnicami na czele. Jest sporo emocji, kilka zaskakujących zwrotów akcji oraz fajny okołoświąteczny i walijski klimat. Można się wzruszyć, przyjemnie rozmarzyć, ale i zezłościć, bo postępowanie głównych bohaterek jest momentami naiwne, a niektóre rozwiązania zastosowane przez Riley dosyć przewidywalne. Niemniej powieść czyta się bardzo miło i szybko – najlepiej pod ciepłym kocem, z zimową herbatką pod ręką i prószącym śniegiem za oknem 🙂
Polecam zwłaszcza miłośnikom rodzinnych sag i wielowątkowej fabuły.
Ocena: 7/10
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu