Kryształowe motyle

Katarzyna Misiołek
Wydawnictwo: Książnica
Poleca: Kasia Sosnowicz

To kolejna opowieść o wielkiej tragedii i kobiecej solidarności. Dla mnie okazała się miłym zaskoczeniem, bo nie spodziewałam się, że aż tak mnie wciągnie.

Anna, Elżbieta, Izabela – poznały się w sieci i zaprzyjaźniły. Na pierwszy rzut oka różni je niemalże wszystko, łączy jednak coś bardzo istotnego – każda z nich przeżyła śmierć własnego dziecka. Czy po tak wielkiej tragedii można się podnieść? Czy życie ma wtedy jakikolwiek sens? Wszystkie trzy bohaterki próbują posklejać swój świat na nowo. Z różnym skutkiem, najważniejsze jednak, że mają siebie. Bo w obliczu poważnych problemów kobieca solidarność jak zwykle nie zawodzi.

Przyznam szczerze, że do tej premiery podchodziłam ze sporą obawą. Nie znałam twórczości Katarzyny Misiołek, nie wiedziałam zatem, czego się spodziewać. Jak zdążyliście się zorientować, nie znoszę sztampowych, ckliwych historii, cierpię już na samą myśl o takiej lekturze. Tymczasem okazało się, że „Kryształowe motyle” to całkiem sprawnie i przyjemnie napisana obyczajówka, choć temat przewodni fabuły zdecydowanie do miłych nie należy. Śmierć dziecka bowiem to dla matki jedno z najbardziej traumatycznych przeżyć. Potem jest już tylko czarna dziura, ogromna pustka, której niczym nie da się wypełnić.

Ta powieść bez wątpienia poruszy serca matek i zasieje w nich niepokój. Sprawi, że zaczniecie cieszyć się z najmniejszych drobiazgów, że mocniej przytulicie swoje dziecko przed wyjściem do pracy i z radością będziecie znosić wszystkie fochy. Śpieszmy się kochać ludzi… Być może to już wyświechtane zdanie, prawdą jest jednak, że póki nasz świat jako tako się kręci, nie doceniamy tego, co mamy. Wściekamy się o byle co, brakuje nam cierpliwości, marzymy o chwili spokoju bez tego ciągłego: no, mamooo! Gdy jednak los boleśnie nas doświadczy, szybko przewartościowujemy nasze życie i zaczynamy potwornie tęsknić. Nie sposób tej tęsknoty pomieścić w sercu.

Katarzyna Misiołek stworzyła bardzo prawdziwą i – mimo dość wyeksploatowanej już tematyki − zapadającą w pamięć historię. Podczas lektury ani przez chwilę nie czułam znużenia ani nie miałam wrażenia déjà vu, którego chyba bałam się najbardziej. Historię trzech matek doświadczonych przez los poprowadziła ciekawie, bez przestojów, zgrabnie łącząc ze sobą wszystkie wątki. A zakończenie… No cóż, zrobiło na mnie niemałe wrażenie i to ono w dużej mierze sprawiło, że ta powieść będzie jeszcze jakiś czas siedzieć w mojej głowie. To, co najbardziej mnie cieszy, to fakt, że to nie jest rozmemłana i płaczliwa historia, choć jednocześnie trzeba przyznać, że sporo w niej emocji. Są one jednak podane w sposób strawny i nienarzucający się. Tę książkę ma się po prostu ochotę czytać, póki nie pojawi się ostatnie zdanie.

„Kryształowe motyle” to powieść o sile matczynej miłości i kobiecej solidarności. Pełna bezgranicznej rozpaczy, ale i nadziei na to, że nigdy nie jest za późno, by znów cieszyć się życiem. Misiołek w prosty, ale bardzo przekonujący sposób pokazała, jak ważna w obliczu tragedii jest pomocna dłoń drugiego człowieka, dobre słowo czy choćby wspólne milczenie. To także przestroga przed pochopnym ocenianiem innych. Bo nigdy nie wiemy, jakie doświadczenia kryją się w zaciśniętych od cierpienia ustach. „Może ta ładna brunetka, która siedzi obok ciebie w autobusie, też opłakuje własne dziecko? Może blondynka zza lady w monopolowym również straciła syna? (…) Mijamy się na ulicach, nie patrząc sobie w oczy, żyjemy obok siebie, nie wiedząc o sobie nic…”.

Nie żałuję, że dałam jej szansę!

Ocena: 7/10

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Książnica.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *