Piotr Borlik
Wydawnictwo Prószyński i S-ka 2022
Wiedziałam, że po fenomenalnym Dickerze trudno mi będzie z równym zaangażowaniem wciągnąć się w jakąkolwiek opowieść, ale „Labirynt” skutecznie zajął mnie na kilka wieczorów. To bardzo przyzwoity polski thriller, po którym kukurydza nie będzie się Wam już tak smakowicie kojarzyć.
Rodzinna wycieczka do labiryntu kończy się tragedią, gdy na kukurydzianym polu wybucha pożar. Tomasz Jasiński i jego żona próbują się po tym wypadku pozbierać, jednak na próżno. Gdy tajemnicza osoba zaczyna wysyłać mężczyźnie coraz bardziej skomplikowane i przerażające zagadki, zaczyna się prawdziwy koszmar. Czy z tego labiryntu jest w ogóle wyjście?
Nie wiem, czy pamiętacie, ale przed laty Grzegorz Markowski nagrał piosenkę, która chodziła potem w pierwszym polskim tasiemcu: W labiryncie ludzkich spraw (…) odnajdziemy światło dnia na przekór nocy… I te właśnie słowa przychodzą mi na myśl, gdy próbuję ułożyć sobie w głowie najnowszą powieść Piotra Borlika. Wbrew pozorom to nie zagadka, swoją drogą – świetnie poprowadzona, gra w „Labiryncie” najważniejszą rolę. Tu liczą się przede wszystkim zwykłe ludzkie sprawy, które uparcie pchają człowieka do przodu mimo traum i wciąż nierozliczonej przeszłości. Bo dopóki jesteśmy w grze, dopóki podejmujemy wyzwanie, możemy w stu procentach poświadczyć, że żyjemy. Nawet jeśli to życie przypomina jazdę zdezelowaną kolejką górską.
W „Labiryncie” Borlik koncertowo wyprowadza czytelnika w pole. Ja na przykład tak bardzo podczas lektury zafiskowałam się na pewnej teorii, że nie mogłam potem uwierzyć, że do tego stopnia się pomyliłam. A to oznacza tylko jedno – wrócił Borlik, jakiego lubię najbardziej: skupiony na detalach, ostrożnie dobierający słowa, niezdradzający za wiele, a jednocześnie wyczerpujący wszelkie okoliczności, które doprowadziły bohaterów do miejsca bez odwrotu. Nadal uważam, że trylogia z Agatą Stec to Borlikowe mistrzostwo świata, ale to właśnie „Labiryntowi” jest do niej najbliżej.
W najnowszej powieści Borlika mnóstwo jest bólu, nieutulonego żalu i pragnienia zemsty, które pod skorupą codzienności i pozornej normalności niczym ogień wypalają bohaterów od środka. Zarówno Tomek Jasiński, jak i jego była żona próbują odnaleźć światło w labiryncie, do którego rzucił ich los, wciąż jednak napotykają opór. Czasem jest on tak bezwzględny, że odbiera im wszelką nadzieję. Do tego dochodzi poczucie bycia zabawką w czyichś rękach. Komu zależy na tym, aby pośród splątanych dróg pozostali na zawsze?
„Labirynt” to idealna powieść na leniwe leżakowanie – rozrusza umysł i przywieje dreszczyk emocji. Tylko ostrzegam – po tej lekturze kukurydzę i labirynty będziecie omijać z daleka.
Dobra robota! Czytajcie Borlika!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Prószyński i S-ka.