Ottessa Moshfegh
Tłumaczenie: Łukasz Buchalski
Wydawnictwo Pauza 2019
To jedna z dziwniejszych, a zarazem najbardziej przejmujących powieści, jakie ostatnio czytałam. Tytuł obiecuje wytchnienie, a tymczasem dostajemy ogromny bagaż doświadczeń życia z depresją, niezgodą na świat, w zagubieniu i poszarpanych relacjach. Bohaterka „Mojego roku relaksu i odpoczynku” postanawia na jakiś czas wyłączyć się z życia, ponieważ potwornie ją umęczyło. I tak sobie myślę, że pewnie wielu z nas chętnie poszłoby czasem w jej ślady…
Trudno mi było uporządkować wrażenia po lekturze powieści Ottessy Moshfegh – bo z jednej strony uważam, że jest świetnie napisana, z drugiej zaś po pierwszych zachwytach stała się dla mnie męcząca, do tego stopnia, że końcówkę czytałam już trochę z przymusu, dlatego że szkoda mi było poświęconego tej książce czasu. Czułam się dokładnie tak jak główna bohaterka: miałam ochotę chłonąć zdania całą sobą, ale jednocześnie marzyłam, by wreszcie się z tego wyłączyć i odetchnąć. Być może po świetnych recenzjach zbyt wysoko ustawiłam Moshfegh poprzeczkę, a być może ta opowieść po prostu taka jest – wywołuje mieszane uczucia, ale na pewno zostawia ślad.
„Mój rok relaksu i odpoczynku” nie zachwycił mnie totalnie, ale na pewno bardzo poruszył ze względu na tematykę i ładunek emocjonalny. Jestem ciekawa, jakie wrażenie zrobił/zrobiłby na Was.
*Za egzemplarz serdecznie dziękuję mojej przyjaciółce