Dolores Redondo
Tłumaczenie: Karolina Krysztofik
Wydawnictwo Czarna Owca
Wygląda na to, że znalazłam kolejną literacką miłość rodem z Hiszpanii. Jeśli wszystkie powieści Dolores Redondo są tak wciągające, chcę je przeczytać!
W hiszpańskiej Dolinie Baztán ktoś wyjątkowo brutalnie morduje młode dziewczyny. Układa ich ciała w charakterystyczny sposób i zostawia na nich słodki prezent. Przydzielona do śledztwa detektyw Amaia Salazar rusza w pościg za zabójcą, próbując jednocześnie uciec od traumatycznych wspomnień. Gdy sen zaczyna mieszać się z jawą, a przeszłość z teraźniejszością, robi się wyjątkowo niebezpiecznie.

Wszystko przez Magdę Majcher! Pod jednym z postów wspomniała o powieściach Dolores Redondo, a że hiszpańska literatura działa na mnie jak magnes, długo się nie opierałam. Cóż mogę powiedzieć? Jestem zachwycona! Długo szukałam kryminałów, które duchem i stylem przypominałyby książki mojej ukochanej Val McDermid (co prawda nie Hiszpanki) czy serię Karin Slaughter (także) z Willem Trentem. Jeśli nie znacie Redondo, naprawdę macie czego żałować.
„Niewidzialny strażnik” jest pierwszym tomem trylogii Baztán, która nawet została zekranizowana przez Netflix. To doskonałe połączenie zbrodni z interesującym wątkiem psychologicznym dotyczącym głównej bohaterki oraz ciekawie podanymi elementami kultury baskijskiej (także tymi nadprzyrodzonymi, ale w stopniu minimalnym, więc bez obaw). Powieść wypełniona jest mrokiem, silnymi emocjami i niepokojem, który wywołują nie tyle morderstwa, co wspomnienia detektyw Salazar. Trauma, jakiej doświadczyła w dzieciństwie, jest przerażająca, wręcz niewyobrażalna. Skłania czytelnika do głębszej refleksji, a momentami nawet przyćmiewa wątek kryminalny.
Zabójca młodych dziewcząt długo pozostawał dla mnie zagadką, i to jeden z największych plusów tej powieści. Choć Redondo podrzuca tropy, trudno na sto procent być pewnym, czy się idzie w dobrą stronę. A o to przecież w kryminale chodzi! Bez dziwactw, bez zbędnego rozlewu krwi, ale logicznie i z klasą.
Jedyne, do czego muszę się przyczepić, to redakcja i korekta, zdarzały się bowiem fragmenty z bezsensownymi powtórzeniami czy niezgrabnościami językowymi. O literówkach już nawet nie wspominam, bo niestety ostatnio stają się smutną normą.
Jeśli szukacie klimatycznego krymi prosto z Hiszpanii – violà! Wyborny kąsek!
Za polecenie tej serii jestem dozgonnie wdzięczna Magdalenie Majcher.