Ruth Lillegraven
Tłumaczenie: Karolina Drozdowska
Wydawnictwo: Wielka Litera
Poleca Kasia Sosnowicz
„Fenomenalny thriller psychologiczny prosto z Norwegii”. Czy faktycznie jest aż tak dobrze, jak głosi jedno z haseł promujących tę powieść?
Clara i Haavard to małżeństwo z dwójką dzieci. Ona mocno angażuje się w politykę (pracuje między innymi nad projektem kontrowersyjnej ustawy mającej szczególnie piętnować rodziców znęcających się nad swoimi dziećmi), on jest lekarzem pediatrą. Ich życie diametralnie się zmienia, gdy do szpitala, w którym pracuje Haavard, zostaje przywieziony ciężko pobity kilkulatek, a wkrótce potem ojciec malucha pada ofiarą tajemniczego mordercy. Kto postanowił pomścić maltretowanego przez najbliższych chłopca? Czy będą kolejne egzekucje? Gdy budzą się demony przeszłości, nikt nie może czuć się bezpiecznie.
„Odbiorę ci wszystko” to jedna z tych powieści, która wzbudzała ogromne zainteresowanie na długo przed premierą – jak podaje na swojej stronie polski wydawca, prawa do jej tłumaczenia sprzedano do wielu krajów, jeszcze zanim trafiła do rąk norweskich czytelników. I wcale się nie dziwię, bo to kawał solidnie i ciekawie opowiedzianego thrillera, od którego momentami trudno było się oderwać. Niestety, przy całej sympatii do tej historii z żalem stwierdzam, że Lillegraven nie udało się uniknąć kilku przegadanych momentów, które mnie wyjątkowo drażniły (i wiem, że nie tylko mnie – podobny zarzut znalazłam w opiniach innych blogerów).
Co na pewno trzeba uczciwie przyznać, pisarka ma ogromny dar wciągania czytelnika w przesiąkniętą brudem, pełną napięcia atmosferę i angażowania go emocjonalnie. Już sam fakt, że ofiarą mordercy pada ojciec maltretujący syna, wywołuje w nas masę sprzecznych uczuć, z którymi trudno sobie poradzić. Bo z jednej strony zdajemy sobie sprawę, że morderstwo to czyn zasługujący na największe potępienie, z drugiej zaś przed oczami mamy przerażone dziecko, które zamiast miłości dostaje od najbliższych ogrom cierpienia. Naprawdę były chwile, gdy szczerze kibicowałam mordercy, który postanowił wziąć wreszcie sprawy w swoje ręce i ukarać tych, którzy bezlitośnie zadają ból najmłodszym. Tego typu wątki są dla mnie jako matki wyjątkowo trudne i zawsze wiążą się z przytłaczającym poczuciem bezradności. Na pochwałę zasługuje ponadto sprawne przedstawienie fabuły z perspektywy różnych bohaterów. W miarę krótkie rozdziały, a w związku z tym dość intensywne przeplatanie się odmiennych punktów widzenia, dodają akcji dynamiki i sprawiają, że powieść czyta się piorunem.
Co mnie zatem drażniło? Zbyt rozwleczone i nużące opisy życia zawodowego Clary, które moim zdaniem nie wnosiły za wiele do fabuły, a czasem wręcz sprawiały brzydkie wrażenie zapychaczy. Gdyby je o połowę skrócić, byłoby zdecydowanie lepiej. Nie do końca też rozumiem, po co w powieści został przedstawiony punkt widzenia jednego z drugoplanowych bohaterów. Być może coś przeoczyłam, być może w założeniu miał on zasiać zamęt w głowach czytelników – w mojej w każdym razie nie zasiał. Nie są to wielkie wady (Lillegraven naprawdę wykonała kawał dobrej roboty!), ale też nie byłabym sobą, gdybym o nich nie wspomniała.
Na „Odbiorę ci wszystko” warto się skusić, bo to wciągający i fajnie pomyślany thriller psychologiczny. Może nie fenomenalny, ale na pewno z kategorii tych lepszych i zostających z czytelnikiem na dłużej.
Ocena: 8/10
Za egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję wydawnictwu Wielka Litera.