Jacek Ostrowski
Wydawnictwo: Od deski do deski – wydawnictwo Tomasza Sekielskiego
Poleca: Kasia Sosnowicz
Konin, lata 70. XX w. W kioskach króluje „Trybuna Ludu”, po ulicach jeżdżą trabanty, w tłumie kręcą się tajniacy. Zbigniew Pielach to z pozoru zwyczajny obywatel PRL-u. Mieszka z żoną Hanką i zniedołężniałym teściem, pisuje do gazet, wynajmuje pokoje, hoduje króliki. Choć jest porywczy i czasem pogoni sąsiada, specjalnie nie zwraca niczyjej uwagi. Rzeczywistość jest jednak o wiele brutalniejsza, niż się wszystkim wydaje. Gdy do Pielacha odzywają się starzy „przyjaciele” z kolejnym „zadaniem” do wykonania, wracają wspomnienia, a w mężczyźnie na nowo budzi się uśpiony potwór…
Kolejna książka z mojej ukochanej serii na F/aktach i kolejny strzał w dziesiątkę! Nie wiem, jak oni to robią, ale każda następna pozycja jest jeszcze lepsza od poprzedniej. Tym razem pretekstem do stworzenia ekscytującej fabuły stało się głośne w latach 70. porwanie płockiej pediatry Stefanii Kamińskiej (tu jako Stanisława Krzemińska), o które został oskarżony Zygmunt Bielaj (książkowy Zbigniew Pielach). Ostrowski za pomocą klimatycznego języka i działających na wyobraźnię opisów przenosi czytelnika w zupełnie inną rzeczywistość, gdzie każde „niewłaściwe” słowo, każdy „niestosowny” gest może zniszczyć nam życie. Strona po stronie poznajemy nie tylko zwyrodniałą psychikę człowieka, który ma krew na rękach, lecz także motywy działania jego cichej wspólniczki, która wie, co się w domu Pielacha wyprawia, we wszystkim niejako uczestniczy, ale nie jest w stanie powiedzieć STOP.
To przerażająca opowieść o zaplanowanej ze szczegółami zbrodni, paraliżującym strachu, ludzkiej niemocy i brutalnym systemie, który wszystkim sterował. W każdym słowie czuć emocje bohaterów, które są tak silne, że czytelnikowi – i ze strachu, i ze złości – włos się jeży na głowie. Historia na tyle mnie wciągnęła (i tu wielkie brawa i ukłony dla Autora), że zaczęłam szperać w Internecie w poszukiwaniu informacji na temat porwania dr Kamińskiej i dalszych losów Bielaja. I okazało się, że momentami bardzo przypomina inne, bardziej współczesne porwanie – Krzysztofa Olewnika, którym swego czasu bardzo się interesowałam. No, ale to już materiał na osobny wątek 😉
Ocena: 10/10