Anna Olszewska
Wydawnictwo Zwierciadło 2022
„Przełęcz snów” Anny Olszewskiej okazała się bardzo miłym zaskoczeniem. Nie spodziewałam się, że znajdę w tej historii takie pokłady wrażliwości i zapierającego dech w piersi górskiego piękna. Ale w tej bez wątpienia wciągającej powieści mocno wybrzmiewa także gorycz życiowej porażki trojga bliskich sobie ludzi. Bo szczęścia nie wolno budować na krzywdzie innych.
Jagna wraca po latach do rodzinnych Brzegów. Tę urokliwą górską miejscowość opuszczała w pośpiechu, trawiona wyrzutami sumienia z powodu tragedii pod Rysami. To właśnie wtedy zaginął Staszek – chłopak, który nieoczekiwanie stał się jej bliski, choć jej serce należało do innego. Teraz będzie musiała zmierzyć się nie tylko z bolesną przeszłością, lecz także z osobą, która po latach postanowiła się na Jagnie zemścić. W podobnej sytuacji znajduje się Jędrek – dawny przyjaciel Jagny i brat Staszka. Czy tych dwoje będzie potrafiło zachować zimną krew?
To pozornie prosta historia i – wydawałoby się – zupełnie nie dla mnie. A jednak od pierwszych zdań poczułam z nią wyjątkową więź. Nie mam pojęcia, czy chodzi o góry i klimat, jaki wokół nich zbudowała autorka, czy może na tym etapie czytelniczej przygody potrzebowałam właśnie takiej życiowej opowieści zamiast kolejnych cudów na kiju. Pewne jest jednak, że Anna Olszewska przeniosła mnie w świat bliski mojemu sercu, już na początku przyciągnęła uważnym spojrzeniem na relacje międzyludzkie, a potem sukcesywnie podsycała moją ciekawość.
„Przełęcz snów” to opowieść o miłości i zdradzie, wielkiej przyjaźni i nielojalności, błędach popełnionych z premedytacją i zatruwających życie wyrzutach sumienia. To historia odradzania się człowieka po wielkiej życiowej tragedii, próba zrozumienia przewrotności losu i próba zadośćuczynienia – nie tylko tym, którzy ucierpieli najbardziej, lecz także samemu sobie. Olszewska zmusza bohaterów do konfrontacji z przeszłością w chwili, gdy wydaje się, że uporali się z traumą. Jagna ułożyła sobie życie za granicą. Jędrek został w rodzinnej miejscowości, by skupić się na ratowaniu ludzi. Do ponownej wspólnej wędrówki i zmierzenia się z bólem „zaprasza” ich nieznajoma osoba, która – wszystko na to wskazuje – zna ich mroczną tajemnicę.
Wielka niewiadoma związana z przeszłością bohaterów i wydarzenia, które w związku z tym stają się ich udziałem, wprowadzają do „Przełęczy…” solidny dreszcz emocji, zbliżając tym samym tę bardzo przyzwoitą obyczajówkę do thrillera. To powieść pełna konstrukcyjnych kontrastów, które zdecydowanie działają na jej korzyść. Czyta się ją w ogromnym napięciu, by już za chwilę cieszyć się zapierającymi dech widokami i poczuciem wolności, jakie potrafią dać tylko góry.
Olszewska z niezwykłym wyczuciem dotyka najtrudniejszych problemów, jakie los zrzuca czasem na człowieka. Pyta o siłę rodzinnych więzi, zastanawiając się jednocześnie, czy bliscy mają prawo żądać od nas, byśmy wyrzekli się tego co nam najbliższe. Kto dał im prawo do oceny i ferowania wyroków? Czy za szczęście zawsze trzeba płacić najwyższą cenę?
Przyznam szczerze, że gdyby nie znajoma pewnie nie sięgnęłabym po tę książkę. I byłby to jeden z większych czytelniczych błędów w tym roku.
Polecam z całego serducha! I bardzo liczę na ciąg dalszy, bo powieść kończy się w takim momencie, że…
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Zwierciadło.