Moa Herngren
Tłumaczenie: Wojciech Łygaś
Wydawnictwo Albatros 2024
Na czym polega fenomen tej powieści, skoro nie jest ani wybitnie napisana, ani nad wyraz emocjonująca? Otóż opowiada o ludziach takich jak każdy z nas, którzy w pogoni za codziennością zapomnieli, co w relacji z drugim człowiekiem jest najważniejsze.
„Rozwód” Moi Herngren, scenarzystki serialu „Rodzina plus”, jest niczym kamyk w bucie, wyrzut sumienia, okrzyk: ej, uważaj, bo może cię spotkać to samo. To powieść bardzo życiowa, odsłaniająca ludzkie słabości w dość prosty, ale dobitny sposób, działająca na wyobraźnię i zmuszająca do weryfikacji własnych zachowań. Czy z długotrwałego związku można czerpać satysfakcję, czy to raczej tylko przyzwyczajenie? Czy obowiązki matki i ojca, żony i męża zawsze muszą się wiązać z wyrzeczeniami? Jak często szczęśliwy człowiek tak naprawdę dusi się w małżeństwie i życiu rodzinnym?
Herngren pisze trochę nierówno. Nie do końca udało jej się utrzymać napięcie i skupić uwagę odbiorcy – przynajmniej tak było w moim przypadku. O ile pierwszą część pochłonęłam, o tyle w drugiej połowie zdarzało mi się ziewać. Być może dlatego, że Herngren zdecydowała się na pokazanie prawie tych samych wydarzeń z dwóch różnych perspektyw, co nie jest łatwe, ponieważ wymaga od autora niezwykłej elastyczności, erudycji i takiego spojrzenia na bohaterów, jakbyśmy poznawali ich na nowo. Na szczęście w końcowych rozdziałach emocje wracają, co sprawia, że po lekturze „Rozwodu” pozostaje dobre wrażenie.
Duży plus za wątek tajemniczej śmierci brata głównej bohaterki, który dodawał powieści mroku i faktycznie ciekawił.
„Rozwód” to pierwsza część cyklu „Sceny z życia rodzinnego”. Już niedługo ukaże się kolejny tom – „Teściowa” – po który na pewno sięgnę.
*Za wypożyczenie egzemplarza dziękuję Kasi z Blog pod Małym Aniołem