Marta Matyszczak
Okładka: Ilona Gostyńska-Rymkiewicz
Wydawnictwo Dolnośląskie 2022
Premiera 13 lipca
Powieść pod patronatem SieCzyta
Jubileuszowy, bo już dziesiąty, tom serii „Kryminał pod psem” jest żywym dowodem na to, że Marta Matyszczak jest pisarką niezwykle dojrzałą i z każdą kolejną powieścią lepszą od samej siebie. Niniejszym ogłaszam, że „Sopot w trzech aktach” stał się moją ulubioną częścią!
Róża i Szymon Solańscy wybierają się w podróż poślubną do Sopotu. Jak zwykle towarzyszy im sympatyczny kundelek Gucio oraz uparcie podążający ich śladem chorzowscy znajomi. Jednak błogie lenistwo w pensjonacie Józefina zostaje brutalnie przerwane, gdy podczas wodnych wygibasów Różyczka na dnie znajduje trupa. Czy morderstwo hotelarza może mieć związek z zaginięciem przed laty dwóch przyjaciółek?

Marta Matyszczak to jedyna pisarka nurtu komediowego, której humor jeszcze mi się nie znudził, a wręcz przeciwnie – z każdą kolejną częścią (czy to z serii Pod psem, czy Z pazurem) mam wrażenie, że odkrywam go na nowo. Komedia, w dodatku kryminalna, jest materią dosyć podstępną i niewdzięczną, bo łatwo wpaść w pułapkę odgrzewanych kotletów i żarcików, które już nikogo, poza uchachanym autorem, nie śmieszą. Tymczasem gołym okiem widać, że Matyszczak bardzo dobrze czuje to specyficzne literackie tworzywo, które pod jej palcami nabiera delikatnych, acz zdecydowanych kształtów, nie rozciąga się nadmiernie ani smutno nie kurczy. Idealny balans między komizmem a emocjonującą intrygą, o którym nieraz pisałam, to klucz do sukcesu tej piekielnie zdolnej i wciąż pragnącej się rozwijać pisarki.
„Sopot w trzech aktach” ujął mnie przede wszystkim doskonałym połączeniem wątku retro ze współczesnością. W twórczości Matyszczak nie jest to zabieg nowy, tym razem jednak chorzowska pisarka tak sprytnie poplątała poszczególne nitki fabuły, że klękajcie narody! Pamięcią sięgnęła do czasów wojennych, kiedy to rodziła się wyjątkowa przyjaźń między czterema dziewczętami: Igą, Adą, Elke i Rutką. To, w jaki sposób poprowadziła ich losy, z jakim wyczuciem opisała zależności i bolesne skutki pewnych działań, utwierdziło mnie w przekonaniu, że Matyszczak jest obserwatorką nad wyraz wrażliwą, współodczuwającą i taktowną. Nawet przez myśl mi nie przeszło, że ta poruszająca historia będzie mieć akurat taki finał, co jest niezbitym dowodem na to, że autorka w myleniu tropów osiągnęła mistrzostwo. „Sopot w trzech aktach” jest nie tylko wciągającym i pełnym humoru kryminałem, lecz także wzruszającą opowieścią o lojalności, utraconych marzeniach i żalu, który duszony zbyt długo może wyrządzić naprawdę wiele krzywd.
W najnowszej powieści Marty Matyszczak nie brakuje oczywiście stałych bywalców, z kundelkiem Guciem na czele, którego obecność za każdym razem niesamowicie mnie rozczula. Jest i kipiąca energią Różyczka, i nieco powściągliwy Solański, ponadto pierdołowaty Adolfina, wciąż bezimienna Potomek-Chojarska, a także Buchtowa zawodowo władająca śląskim. Są wreszcie: urokliwy i zmieniający się na przestrzeni lat Sopot oraz morderstwo – i to w trzech aktach! Spodziewajcie się zatem gorącej atmosfery.
Za współpracę dziękuję Wydawnictwu Dolnośląskiemu.