Szklane ptaki. Opowieść o miłościach Krzysztofa Kamila Baczyńskiego – recenzja przedpremierowa

Katarzyna Zyskowska
Wydawnictwo: Znak Literanova 2022

Premiera 27 lipca

Ta powieść jest tak przejmująca, że jeszcze długo będzie we mnie rezonować. Trójgłos spisany niezwykle sprawną ręką Katarzyny Zyskowskiej obnaża ogromną siłę szaleńczej miłości Baczyńskiego do matki i żony. Siłę budującą i niszczycielską zarazem. 

Melodia naszej miłości nie jest spójna, ponieważ duet został rozpisany na trzy głosy, przez to wciąż wkradają się w nią dysharmonia, fałszywe tony, niepotrzebne akordy… 

Katarzyna Zyskowska już raz podjęła się opisania wyjątkowego uczucia, jakie łączyło młodziutkiego poetę Krzysztofa Kamila Baczyńskiego i studentkę polonistyki Barbarę Drapczyńską. Wydana w 2014 roku powieść „Ty jesteś moje imię” długo była na ustach wielbicieli wierszy przedwcześnie zabranego przez śmierć powstańca warszawskiego. W „Szklanych ptakach” Zyskowska poszła jeszcze dalej – spojrzała na tę piękną, ale zarazem dramatyczną miłość z trzech perspektyw, do głosu dopuszczając także matkę Krzysztofa, Stefanię Baczyńską. 

Dosyć szybko podczas lektury orientujemy się, że to będzie opowieść nad wyraz tragiczna, bo naznaczona żalem, brakiem zrozumienia i wiecznym poczuciem krzywdy, które przyświecały toksycznej (nie bójmy się tego słowa) miłości matki do syna. To Stefania w pełni ukształtowała młodego Krzysztofa – zaszczepiła w nim wrażliwość, nauczyła łagodności, ale też nigdy nie pozwoliła odciąć pępowiny, czyniąc z niego, przynajmniej w moim odczuciu, pozbawionego stanowczości maminsynka. Jej miłość, choć bez wątpienia szczera i silniejsza niż śmierć, w istocie była tak bardzo zachłanna, że nie pozwalała młodemu Baczyńskiemu złapać oddechu. Co kryło się za tą zaborczością? Zwykły egoizm czy może jakaś mroczna tajemnica? 

Ofiarą tej matczynej miłości stała się także (a może przede wszystkim) Basia. Zamknięta z teściową w ciasnym mieszkaniu, raz była traktowana jak powietrze, innym razem wytykana palcami. Czy faktycznie nie była godna życia u boku piekielnie zdolnego poety?

W „Szklanych ptakach” Zyskowska z pełną świadomością zdjęła z ramion Baczyńskiego wszelki patos. Udowodniła, że ten wrażliwy przedstawiciel Pokolenia Kolumbów, tak często przywoływany w kontekście bohaterstwa, był też człowiekiem bardzo pogubionym. Gloryfikowany przez matkę, niewątpliwie obdarowywany czułością przez żonę, wciąż jednak czuł potrzebę udowadniania sobie i światu, że jest kimś więcej niż tylko poetą, synem, mężem. Jego postawa wobec walki powstańczej była godna podziwu, ale… Czy ta ofiara rzeczywiście była konieczna?

Nie gwarantuję, że po lekturze powieści Zyskowskiej znajdziecie jednoznaczne odpowiedzi na te trzy postawione przeze mnie pytania. Jestem jednak pewna, że osoby dramatu, którym pisarka poświęciła niezliczone godziny żmudnego researchu, pozostaną w Waszych głowach jeszcze długo. Każda z nich mówi swoim własnym językiem – i to w tej historii jest najcenniejsze. W przypadku Stefanii jest on dosyć chłodny i zasadniczy, bez żadnej taryfy ulgowej, w przypadku Basi – cichy, ale stanowczy, bo wbrew pozorom ta młodziutka dziewczyna potrafiła zawalczyć o swoje. Głos Baczyńskiego jest rozdarty, przerywany atakami astmy i poczuciem winy, że zamiast karabinu nosi rękopisy. Nie brakuje mu jednak poetyckości, oniryzmu, językowego piękna. Wszystkie trzy tworzą niezwykłą melodię, po wysłuchaniu której trudno dojść do sobie.

To jedna z tych powieści, które zostają z człowiekiem na całe życie!

Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Znak Literanova.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *