Dagmara Andryka
Wydawnictwo: Prószyński i S-ka 2017
Trochę się obawiałam lektury drugiego tomu z Martą Witecką. Bo skoro główna akcja nie dzieje się już w urokliwym Mille, czy to znaczy, że będzie mniej nastrojowo? Na szczęście Dagmara Andryka nie zawodzi!
Po dramatycznych wydarzeniach z poprzedniego tomu dziennikarka Marta Witecka wyjeżdża z Mille. W swoim starym mieszkaniu próbuje dojść do siebie, a żal i stratę zagłuszyć pracą. Gdy zwraca się do niej jedna z jej czytelniczek z prośbą o rozwikłanie zagadki tajemniczych zgonów wśród grupy przyjaciół z dzieciństwa, Witecka nawet nie podejrzewa, jak pełne wyzwań i niebezpieczeństw będzie to śledztwo.
„Trąf, trąf, misia, bela”, czyli o tym, jak niewinna wyliczanka z dzieciństwa staje się przekleństwem i na zawsze zmienia życie grupy przyjaciół. Andryka i tym razem wzięła na warsztat nie tylko zbrodniczą łamigłówkę, lecz także (a może przede wszystkim) trudne relacje między bliskimi osobami. Okazuje się, że życzliwy uśmiech, akceptacja rówieśników i lojalność nie zawsze są szczere – czasem to obrzydliwy element manipulacji i chęć pokazania innym swojej wyższości. Kto zabija członków powstałego przed laty bractwa? I czy okrutna przepowiednia z przeszłości faktycznie się sprawdza?
Z przyjemnością sięgnę po tom trzeci!
PS Uwaga! Lektura tej powieści grozi dodatkowymi kilogramami, ponieważ czytelnik, tak jak główna bohaterka, zaczyna konsumować w nadmiarze kukułki 🙂