Anna Rozenberg
Wydawnictwo: Czwarta Strona 2022
Inspektor David Redfern zauroczył mnie od pierwszego wejrzenia, dlatego z ogromną ciekawością sięgnęłam po trzeci już tom klimatycznej serii kryminalnej rozgrywającej się w brytyjskim Woking.
Tym razem Redfern staje przed zagadką morderstwa Kennetha O’Malleya – hodowcy koni z Pirbright, samotnika i według niektórych mieszkańców miasteczka, wielkiego dziwaka. Dodatkowo zmaga się z Palaczem, który wyraźnie uprzykrza mu życie, oraz próbuje dociec, dlaczego w tajemniczych okolicznościach zaginęła jego przyjaciółka Marta Sokolińska. To będzie żmudna walka z przeciwnościami losu i wspomnieniami.
Anna Rozenberg dała się poznać polskim czytelnikom z jak najlepszej strony. Cenię ją za doskonały zmysł obserwacji, rzetelność, upór w docieraniu do źródeł historycznych, a przede wszystkim świetne pióro, które sprawia, że jej książki czyta się naprawdę lekko. Wszystko to znajdziecie w powieści „Wszyscy umarli”, która jest trzecim tomem serii z nieustępliwym inspektorem policji w Woking Davidem Redfernem.
W części trzeciej kryminalną zagadkę pisarka zbudowała wokół morderstwa dość ekscentrycznego hodowcy koni, wplatając w fabułę historię kontrowersyjnego badacza i podróżnika oraz jego spadkobierców. I tu niestety pojawił się w moim przypadku problem, ponieważ nie potrafiłam poświęcić temu wątkowi stuprocentowej uwagi. Pewnie dlatego, że nastawiłam się na zdecydowaną kontynuację wątków zasygnalizowanych w „Punktach zapalnych”, tymczasem zeszły one jednak na dalszy plan. Samo śledztwo idzie wolniej niż w poprzednich tomach, co oczywiście nie musi być wadą, o ile czytelnik nie napali się na huczne fajerwerki. Najprzyjemniej (tzn. w największym napięciu) czytało mi się fragmenty dotyczące Adriana Bonesa i wciąż niewyjaśnionej zagadki jego śmierci. Ten wątek towarzyszy bohaterom od początku i jest zdecydowanie moim ulubionym.
„Wszyscy umarli” to opowieść o rodzinnych sekretach, niewygodnej prawdzie i rozliczaniu się z przeszłością. To także historia wypełniona samotnością, która po trosze dotyka każdego z bohaterów. Choć najnowsza część z Redfernem w moim odczuciu jest mniej emocjonująca od poprzednich, czyta się ją sprawnie, zakończenie zaś rekompensuje chwilowe przestoje po drodze.
Czekam z niecierpliwością na kolejny tom, bo wiem, że Rozenberg nie pokazała jeszcze wszystkiego, na co ją stać. Przy okazji serdecznie gratuluję zdobycia w sobotę Kryminalnej Piły za „Punkty zapalne”, czyli drugi tom z Davidem Redfernem. Tak trzymaj, Aniu!
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.