Robert Małecki
Wydawnictwo: Czwarta Strona
Poleca Kasia Sosnowicz
Jestem w stanie zrozumieć, że „Żałobnica” może nie do końca przypaść do gustu tym, którzy z wypiekami na twarzy śledzą chełmżyński cykl Małeckiego z Bernardem Grossem. Doceniam jednak bardzo, że jeden z moich ulubionych polskich pisarzy odważył się pójść zupełnie inną literacką ścieżką.
Najbliżsi Anny giną w wypadku na przejeździe kolejowym. Jakiś czas potem w tajemniczych okolicznościach znika dróżniczka odpowiedzialna za tę tragedię. Czy Anna mogła mieć z tym coś wspólnego? Czy faktycznie jest pogrążona w żałobie po śmierci męża i nastoletniej pasierbicy, czy tylko udaje? W tej historii nic nie jest oczywiste, a przeszłość boleśnie daje o sobie znać na każdym kroku.
O „Żałobnicy” Roberta Małeckiego słyszałam rozmaite opinie – od totalnego zachwytu po stwierdzenia, że to powieść napisana nie wiadomo po co i że jeśli toruński pisarz pójdzie w tę stronę, to nic dobrego z tego nie wyniknie. Przyznaję, że i ja mniej więcej do połowy lektury miałam mieszane uczucia. Wciąż wydawało mi się, że Małecki wyjątkowo ostrożnie porusza się w nowej materii – jakby trochę ze strachem próbował wyczuć, czy da radę iść dalej. W początkowych partiach tekstu za bardzo według mnie skupił się na szczególikach, zamiast pchnąć akcję choć odrobinę do przodu. Gdy jednak już się na to odważył, poszedł jak burza, a ja najzwyczajniej w świecie przepadłam.
Moim zdaniem na uznanie zasługuje mroczny, wręcz psychodeliczny klimat, który udało się stworzyć Małeckiemu wokół postaci Anny. To kobieta, która przeraża i fascynuje jednocześnie, wkurza i wywołuje współczucie. Jest nieprzewidywalna i niebezpieczna, bo zupełnie nie panuje nad tym, co dzieje się wokół. Nie wiadomo, czy traumy, które składają się na jej ponadtrzydziestoletnie życie, są prawdziwe, czy tylko powstały w jej chorym umyśle. Czyżby ktoś manipulował jej pamięcią? A może to Anna właśnie działa z premedytacją, wyprowadzając wszystkich w pole?
Małecki świetnie odnalazł się w pierwszoosobowej kobiecej narracji. Tak gładko wszedł w skórę głównej bohaterki, jakby z tego typu konstrukcją miał do czynienia od lat. Gdybym nie wiedziała, że „Żałobnicę” napisał mężczyzna, z powodzeniem mogłabym ją przypisać którejś z polskich pisarek nurtu domestic noir. Dla mnie to jednoznaczny dowód ogromnego talentu Małeckiego połączonego z nieustającym doskonaleniem literackiego warsztatu. Nawet jeśli w historii Anny nie wszystko od początku było na najwyższym poziomie, toruńskiemu pisarzowi należą się brawa za odwagę. I za końcówkę powieści, która pochłonęła mnie bez reszty.
„Żałobnica” to kolejna książka, w której Małecki dopuszcza do głosu demony przeszłości i pokazuje, jak bardzo destrukcyjny wpływ mogą mieć na życie nie tylko pojedynczego człowieka, lecz także każdego, kto stanie na jego drodze. Dla jednych będzie to historia, jakich wiele w thrillerach, dla drugich – wciągająca opowieść, którą można połknąć w jeden wieczór. Zachęcam Was do sięgnięcia po „Żałobnicę” i wyrobienia sobie własnej opinii. Mnie absolutnie nie zawiodła.
Za egzemplarz serdecznie dziękuję wydawnictwu Czwarta Strona.